wrz 25 2006

kocham życie, kocham świat, kocham ludzi...


Komentarze: 4
Wczoraj mi wszystko lotto, a dziś cała jestem w skowronkach. Ale po kolei ... a więc tak:
 
Kasia, którą wychwalałam 2 tygodnie temu, w ostatnim tygodniu wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Zaczęła przy każdej okazji dotykać wierzchem dłoni mojej twarzy i lekko ją głaskać. Nie wiem, co o tym myśleć, bo jest to wyraźna pieszczota, więc tymczasowo zaczęłam jej unikać.
 
W piątek dał głos ktoś, kto zowie mnie aluśka. Powinnam być dumna ... ale - jak powszechnie wiadomo - nigdy nie robię tego, co powinnam, więc ... nawet nie dał mi czasu na jakiekolwiek tłumaczenia. Całował tak, jakby 100 lat kobiety nie miał i powiedział, że o niczym nie chce słuchać, więc zamilkłam.
 
Ktoś, o kim pisałam, że pożądam go każdą komórką swojego ciała, przysłał mi w sobotę swoje extremalne zdjęcie. Jest na nim z żoną. I - jak na razie - czar prysł.
 
3 tygodnie temu tata obiecał dzieciom przyjazd na wczorajszą niedzielę i co najmniej jedną rozmowę komórkową wcześniej. Mało mi serce nie pękło, jak dzieciaczki bardzo oczekiwały na to wszystko. Nawet wyprosiły ciasteczka z czekoladą, żeby miały czym tatę poczęstować. I naprawdę nie wiem, czy to tylko ja jestem taka ułomna, ale naprawdę już nie wiem, jak mam tego tatę przed nimi tłumaczyć. No bo, że nie przyjechał, to chyba jasne, prawda?
 
I w takim nastroju siadłam do komputera, więc nic dziwnego, że zamiast coś napisać, poleciałam textem ku pamięci, czyli archiwalnym.
 
Za to dzisiaj ... ale najpierw 2 zdania historii:
 
7 dni temu, czyli we wtorek, przyjechał do mnie KTOŚ ze Szkocji. Z miejsca wzięłam w pracy wolne do odwołania i przyjechałam.
 
I właśnie dziś rano, będąc w nastroju odpowiednim do perypetii opisanych na początku, powiedziałam MU o tych 640 bezludnych wyspach Szkocji, na co usłyszałam, że w Szkocji brakuje takich ludzi, którzy zechcieliby zagospodarować niektóre z nich, ale ci, którzy zdecydują się na osiedlenie na jakiejś, dostają od rządu wszelką pomoc w doprowadzeniu jej do cywilizacyjnych warunków. Jasne, że na taką wiadomość odżyłam zupełnie. Tym bardziej, że ON dodał coś w tym stylu: "wiesz, za tobą ludzie ciągną, masz po prostu szczęśliwą rękę, więc nie powinnaś namyślać się, jeżeli faktycznie marzysz o bezludnej wyspie, bo będziesz na niej panią". No cóż, niezupełnie to jest to, o co mi chodziło, ale - jak mówią - lepszy rydz, niż nic. Zresztą na osłodę dostałam od NIEGO jeszcze komórkę Sony Ericsson zakupioną w Szkocji, wypasioną do granic możliwości, na której nawet od razu nauczył mnie komponowania różnych melodii w różnych stylach, fotografowania i innych różnych takich, oraz 1.000 złociszy polskich, które mu pozostały i których nie zdąży wydać, bo jutro, czyli we wtorek raniutko wyjeżdża.
 
I w tej sytuacji z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa oświadczam, że powiedzenie "uśmiechnij się, jutro będzie lepiej" ma swój głęboki sens, niezależnie od tego, czy to się komu podoba, czy nie ...
 
to_nie_ja : :
26 września 2006, 12:11
ja to nie lubie takich drogich prezentow i nigdy ich nie przyjmuje.
Co do Kasi, to ja juz przezylam atak pewnej Julii, hihi, na początku nie wiedzialam co zrobic, ale pozniej wystarczylo jedno spojrzenie zeby wiedziala ze nie moze mnie dotknac.
26 września 2006, 08:56
oo, chyba wpadlas w oko tej Kasi :) Biedne dzieciaczki... i jak tu wytlumaczyc malym dzieciom, ze tata nie przyjechal? ehhh
mateut
26 września 2006, 00:26
to ja już się powoli pakuję na jedną z tych bezludnych ;)
Malena
25 września 2006, 23:39
kochac wlasne zycie...ah co to jest za sztuka:)

Dodaj komentarz