Archiwum czerwiec 2006


cze 28 2006 naiwna
Komentarze: 1
Mój Mężczyzna, to terrorysta. Albo coś jeszcze gorszego. Myślałam, że taki dobry i każe mi wziąć więcej sukienek a okazuje się, że po prostu zakpił sobie ze mnie. Widział, że za dużo rzeczy uszykowałam, to podpowiedział kolejne, zamiast ostrzec, że walizka za mała. W rezultacie pakowałam i rozpakowywałam się trzykrotnie, no a ale za trzecim razem udało się. Na ten czas wszystko już spakowane, na jutro pozostało tylko posmarować bułeczki, obłożyć i zapakować. Cudownie.
 
Z rana miałam telefon kuratorki, która zapytała, czy nie zrozumiałam polecenia, że zamierzam z dziećmi wyjechać. Wyszłam z siebie i stanęłam obok, co uspokoiło mnie na tyle, że spokojnie powiedziałam jej, czemu o wyjeździe napisałam w piśmie i użyłam określenia "mamy w planie" a nie wyjeżdżamy. Wyjaśniłam też, że jeżeli sobie życzy, to nie jedziemy, na co odpowiedziała już spokojnie, że możemy jechać. Przy okazji dodała, że sąd jest skłonny zostawić u nas młodsze dzieci ze względu na zaburzenia psychiczne u najstarszego chłopaka, który dostanie miejsce w pogotowiu opiekuńczym, gdzie po zakończeniu leczenia będzie tymczasowo jego miejsce pobytu. Ale to jeszcze nic pewnego, tylko na razie wstępne ustalenia.
 
Ufff ...
w tej sytuacji będzie nam się lepiej wypoczywało.
 
I na koniec tym, którzy tu zajrzą, życzę spokojnego i miłego wypoczynku.
 
Pa i do zobaczyska ...
to_nie_ja : :
cze 27 2006 motto
Komentarze: 1
Pieniądze nie zgubią mnie
lecz oczu Twoich blask ...
 
o ile w ogóle coś może mnie zgubić. Przesiedziałam w sumie cały dzień w domciu i jedyna korzyść z tego, to 3 prania, które zdążyłam zrobić. No, może jeszcze niebieska i szara sukienka, o których zupełnie niechcący sobie przypomniałam, poszukałam i znalazłam na jednej z półek. Nie nosiłam ich już 2 lata i właściwie nie nosiłabym nadal, ale Marek osądził, że za mało rzeczy biorę i doradził jeszcze jakąś całkiem luźną letnią sukienkę. Poszperałam więc w moim archiwum i znalazłam. Jakoś tak ostatnio noszę wyłącznie dopasowane rzeczy, więc taka odmiana może i przyda się. Najchętniej nie brałabym nic i zdała się tylko na to, co w Gdańsku kupię, ale to nie z moim mężczyzną. W sumie, to wezmę jednak tylko tą szarą.
 
Na jutro zostało mi już tylko pakowanie, a że większość potrzebnych rzeczy leży już na stole, więc mały problem. Jedyny problem w walizkach, które nie wywietrzały tak do końca i czuć je tą nowością. Nieprzyjemny odrobinę to zapach, niestety.
 
Tak prawdę mówiąc, to nie mogę już doczekać się czwartku ...
to_nie_ja : :
cze 26 2006 lody i karmi
Komentarze: 2
Jestem wykończona. Prawie. Miałam dziś, w ten okropny upał, dłuuugą rundę po mieście. Dokładnie 4 godziny. Od powrotu odpoczywam jedząc lody i pijąc moje ulubione karmi. Lody zjadłam 2 ale za to kasaty a piwko piję już czwarte i to mocno schłodzone. W międzyczasie wypiłam jeszcze litr soku z Hortexu. Na wszystko uczciwie zasłużyłam, bo załatwiłam wszystko, co powinnam załatwić przed wyjazdem, na dodatek byłam jeszcze u alergologa. To w związku z moim brakiem głosu, bo niestety, ciągle jeszcze potrafię tylko szeptać. Ponieważ w rezultacie trwa to już rok, z niedługą jedną przerwą, więc zaczęłam obawiać się już, żeby w końcu nie okazało się, że rozwinął się nowotwór złośliwy. Lekarz pożartował sobie trochę pytając, przeciw czemu strajkuję, że przestałam mówić na głos ale wypytał mnie o wszystkie choroby i wyniki badań i był bardzo zdziwiony, że oprócz nadciśnienia nie choruję na żadną inną a badania mam wszystkie w normie. W rezultacie orzekł, że jestem dzieckiem specjalnej troski, jak wyraził się, więc wysłał mnie na jakieś specjalne badanie krwi, które pokaże, czy jestem uczuleniowcem. I wyznaczył następną wizytę na 17. lipca, kiedy to powie mi, czy wynik jest odpowiednio niski a jak nie jest, to zrobi mi próby uczuleniowe. 
 
A tak w ogóle, to w zamyśle mam jutro i pojutrze nie wychodzić już nigdzie i zająć się tylko i wyłącznie pakowaniem i przygotowaniami do podróży.
 
Przyplątała się dziś do mnie i ciągle mi w uszach brzmi jakaś piosenka, z której zapamiętałam tylko takie słowa:
 
kiedyś Cię znajdę
jestem coraz bliżej
będę szukać ze wszystkich sił
 
to_nie_ja : :
cze 25 2006 torebki i nie tylko
Komentarze: 2
W sumie, to w szafie mam 7 torebek, które używam, plus dwie w przedpokoju, których Marek nie pozwolił mi wyrzucić na śmietnik. Nie jest to dużo, jak trzeba być przygotowaną na różne proszone okazje. Mężczyzna wiadomo, chce, żeby jego kobieta była jego ozdobą. Kobieta, chcąc sprostać temu oczekiwaniu, musi być elegancka a więc w jej ubiorze i dodatkach do ubioru, wszystko musi być podporządkowane pewnym regułom. Odnośnie torebek regułą jest, że torebka i buty muszą być w tym samym kolorze. No i fajnie jest, jak wszystko jest w dobrym gatunku. Torebka wizytowa trochę kosztuje, poza tym wcale nie tak łatwo znaleźć odpowiednią, więc jeżeli ma służyć na dłużej i wyglądać odpowiednio, trzeba mieć w zapasie torebkę codzienną. No więc ja mam niezbędne minimum, czyli 3 wizytowe: białą, czarną i beżową oraz 3 codzienne: białą, czarną i ten plecaczek w nieokreślonym, ale fascynującym kolorze. A dokupiłam białą, bo ta pierwsza jest czasami za duża, a poza tym jest jedno komorowa i można ją nosić tylko w ręku. Natomiast ta nowa jest mniejsza, na dodatek z dwoma komorami i ma dłuższy pasek, więc mogę ją nosić również na ramieniu. Codzienne torebki kosztują zazwyczaj kilkanaście złotych za sztukę, więc w zasadzie mogą być wymieniane średnio co miesiąc a ja poprzednią kupiłam chyba ze 3 miesiące temu.
 
Mateut, mam nadzieję, że na Twoje pytanie odpowiedziałam wyczerpująco, chociaż w domyśle wiem, że niełatwo Ci to zrozumieć, więc spróbuję na przykładzie wyjaśnić, jak ważną rzeczą jest u kobiety ubiór i dodatki. Kiedy ubieram się na czarno lub w ogóle na ciemno i upinam włosy lub odpowiednio je czeszę, wtedy moja buzia wygląda na 30 lat. Ubierając się na biało lub w ogóle na jasno, robiąc odpowiednia minkę i odpowiednio czesząc się sprawiam, że moja buzia wygląda, jakbym miała 12 lat. I wszystko to potrafię zrobić nie stosując żadnego makijażu, bo nie lubię malować się, więc maluję się w ogóle bardzo rzadko, np. kiedy wychodzimy do jakiegoś nocnego lokalu.
 
BanShee ... Ile to dużo torebek?
Dla mnie dużo torebek, to jest w niektórych sklepach. Znaczy, jak mnie podoba się kilka a muszę kupić tylko jedną i muszę wybierać. Bardzo nie lubię takich sytuacji. Za mało torebek jest wtedy, jak mimo pełnych półek, nie da się kupić żadnej, bo nie podobają się. A akurat torebek jest wtedy, jak podoba się tylko jedna, bo bez problemu można ją kupić i nie zastanawiać się potem, czy może któraś inna nie byłaby lepsza.
to_nie_ja : :
cze 24 2006 Rafał
Komentarze: 0
Pracowałam wówczas, jako wolontariuszka w sekcji "Sekty i Nowe Ruchy Religijne przy Poradni Rodzinnej, która działała przy jednym z Kościołów Katolickich gdzieś w Polsce. Pewnego wieczoru przyszedł do mnie Jacek z Kaśką, która zwróciła się do niego po pomoc. Kaśkę znałam już trochę, ona mnie zresztą też, ale nie wiedziała, że tam właśnie pracuję, więc nie przyszła do mnie bezpośrednio. Kaśka, to dziewczyna, która zna chyba wszystkich a to dlatego, że bez skrępowania potrafi podejść do każdego i zagadać. Zobaczyła kiedyś na spotkaniu Odnowy w Duchu Świętym chłopaka, którego nie znała, więc podeszła do niego z propozycją poznania się. No i od słowa do słowa dowiedziała się, że właśnie opuścił pewną sektę a ponieważ ma wielkie potrzeby duchowe, więc zajrzał do Kościoła Katolickiego i niechcący trafił prosto na spotkanie grupy modlitewnej. Kaśka nie bardzo potrafiła odpowiadać na jego pytania, więc zapytała Jacka, czy zna kogoś odpowiedniego, ale świeckiego, bo z księżmi Rafał nie chciał rozmawiać. Przyznam szczerze, że nie chciałam z nim rozmawiać, czułam jakieś opory i skierowałam Jacka do Andrzeja. Na drugi dzień Jacek przyszedł z wiadomością, że Andrzej nie przyjął sprawy, bo wyjeżdża w delegację i w tej sytuacji Jacek zaczął nalegać, żebym ja zajęła się tym. Nie było wyjścia, więc na początek zaprosiłam ich wszystkich do mnie do domciu.
 
Czemu tak dokładnie to wszystko opisuję?
 
Bo później, po całej aferze okazało się, że Jacek w ogóle nie był u Andrzeja. A ponieważ do tej pory uważałam Jacka za swojego przyjaciela, bo wielokrotnie sam tak określał się, więc wpłynęło to na ochłodzenie najpierw a potem nawet na zerwanie naszej przyjaźni. Ale po kolei ...
 
Rafał był dziwny. I to nawet nie dlatego, że pochodził z biednej, na dodatek pijackiej rodziny. Główną przyczyną była jego orientacja sexualna, o której powiedział mi nawet dość szybko, bo po około dwu tygodniowej znajomości. Bał się odrzucenia. Powiedziałam mu, że dopóki nie będzie mnie namawiał do zmiany mojej orientacji hetero na jego orientację homo, to nie widzę powodu, dla którego miałabym zakończyć naszą znajomość. I wtedy wyluzował i okazało się, że jest całkiem normalnym facetem, z którym na dodatek przysłowiowe konie można kraść. Słowem zaprzyjaźniliśmy się. Jeździł ze mną na wszystkie zjazdy, szkolenia, udało mi się nawet zainteresować go na tyle kursem Filipa, że wziął w nim udział. W rezultacie po trzech miesiącach doprowadziłam do jego rozmów z księdzem i z psychologiem, co zaowocowało jego pełnym wejściem do Kościoła.
 
Sukces?
 
Tak wydawało się. Ale na jego miejsce przyszła Ulka. Akurat trafiła na mój dyżur, na dodatek z podobnym problemem. Znaczy jakiś czas wcześniej opuściła sektę. Ale do mnie przyszła z pewną prośbą. Właśnie uczyła się w klasie maturalnej i planowała studia na resocjalizacji i dziennikarstwie, w związku z czym chciałaby trochę u nas popracować, żeby mieć jakąś tam praktykę i lepszy start. Pod jednym wszelako warunkiem. Że nikt i nigdy nie będzie przy niej mówił o Kościele Katolickim. Powiedziałam więc, że nie ma problemu, ale szkoda, bo właśnie jadę na zjazd, na który przyjeżdżają tacy ludzie, jak ja i przywożą ze sobą różnych innych ludzi, którzy opuścili różne sekty, więc miałaby na żywo interesujący ją materiał. Ale zjazd odbywa się w pewnym zakonie, więc nie namawiam. No i padła. Sama prosiła, żebym ją zabrała. Pierwszego dnia wychodziła na korytarz na czas modlitwy, ale już drugiego dnia sama złożyła swoje świadectwo wyjścia z sekty a po trzecim dniu wracałam już z adeptką wiary katolickiej. Zaprzyjaźniłyśmy się i pomału pomagałam jej w pełnym wejściu do Kościoła.
 
I zaczął się sajgon.
 
Rafał zaczął robić mi dosłowne sceny zazdrości. Na co dzień dosłownie śledził mnie. Nawet nie mogłam iść na Mszę Świętą, bo był w każdym Kościele, do którego poszłam. Próbował mi wmówić, że zakochałam się w Ulce i żądał, żebym zerwała znajomość z nią. Posunął się do tego, że Ulce powiedział, że jestem lesbijką a Marek gejem i tylko dla zmyłki mieszkamy ze sobą, więc żeby uważała, bo grozi jej niebezpieczeństwo z mojej strony.
 
Nie powiem, że stchórzyłam ani że bałam się czegokolwiek. Po prostu po mału zaczynało to być na tyle niesmaczne, że zaczęłam unikać kontaktu z tym człowiekiem. W rezultacie przestałam nawet chodzić do Kościoła. Ulkę dalej poprowadził Darek, bo zrezygnowałam również z pracy. W niedługim czasie zmieniliśmy nawet na jakiś czas miejsce zamieszkania.
 
Adela kiedyś powiedziała mi, że nie rozumie mnie, bo to przecież tylko słowa. Ulka jej o wszystkim opowiedziała. Nie wiem, ilu jeszcze ludziom opowiedziała. Nie wiem też ilu ludziom Rafał i co nagadał. I szczerze mówiąc nie interesuje mnie to. Ja po prostu zmieniłam towarzystwo. Z moich obecnych przyjaciół nikt nie zna ani Rafała ani Ulki. Poprzedni moi przyjaciele byli poznani przeze mnie na Odnowie w Duchu Świętym. Już tam nie chodzę. Wspomnienia mam miłe, bo wszyscy mówiliśmy sobie po imieniu niezależnie od wieku i wykształcenia. Pozostało mi z tamtego okresu kilka przyjaźni, ale są to wyłącznie ludzie dużo starsi ode mnie, do których chyba te głupoty nie dotarły. Pozostał mi też uraz do gejów, których trzymam na dystans. No i wyjątkowa ostrożność w stosunku do każdego przedstawiciela męskiej części społeczeństwa.
 
Rafała od tego czasu widziałam dopiero po raz drugi i po raz drugi odwróciłam od niego głowę. Eeech ... i pomysleć, że na początku naszej znajomości mówiłam do niego per pan. Teraz nie tylko patrzeć ... ja nawet myśleć o nim nie potrafię.
 
A o torebkach napiszę jutro.
 
to_nie_ja : :