Archiwum czerwiec 2006, strona 3


cze 12 2006 podobam się sobie
Komentarze: 2
W rezultacie zdecydowałam się na baleyage. I wyglądam szałowo. A to dlatego, że tym razem doradziła mi trochę fryzjerka. Aneta robiła, co kazałam i słowa nigdy nie powiedziała. Ta nowa, Gabrysia, powiedziała, że jak chcę złoty, który jest kolorem ciepłym, to na drugi nie powinnam już brać też ciepłego, czyli popielu, bo moje naturalne są brązowe, a więc też ciepły kolor i te 3 ciepłe kolory zleją się w sumie w jedno i będą mdłe w rezultacie. Powinnam wybrać zimny kolor i doradziła mi srebrny. No i posłuchałam jej. Całe szczęście, bo faktycznie ten zimny srebrny zabija obydwa ciepłe i jest najbardziej widoczny. Pomimo, że najwięcej jest złotego i Marek np. chodzi naburmuszony, bo nie lubi rudych włosów ani rudych dziewczyn, jak mówi. Ale najważniejsze, że ja czuję się znakomicie.
to_nie_ja : :
cze 11 2006 hmmm ...
Komentarze: 1
Bardzo dziwna sytuacja. Mam takie podskórne wrażenie, że robaczki jednak zostaną z nami. Nie wiem, skąd ono bierze się, ani dlaczego, ale jednak nie mogę uwierzyć, że ktoś je zabierze, czy też każą nam je oddać. 
Jutro idę do fryzjera. Nie wiem jeszcze, na co zdecyduję się, jeden kolor, pasemka czy balejage, ale organicznie wprost pragnę jakiejś zmiany w swoim wyglądzie. Kazałabym najchętniej maznąć się na rudo, ale Marek zaprotestował, bo nie lubi rudych. 
A we wtorek jadę z robaczkami do szpitala. Oni odwiedzą brata a ja porozmawiam o nim z lekarzem. A że lekarzowi podobam się - poznałam, bo traktuje mnie tak delikatnie, jakbym była ze szkła - więc najpierw zmienię kolor włosów.
W sumie, to mam trochę przerąbane. Wczoraj i dzisiaj praktycznie siedziałam w domciu, bo czekałam na bardzo ważny telefon. Na dodatek nie doczekałam się.
Ale na pocieszenie przyszła Majka i pogadałyśmy trochę o Bieszczadach. Stwierdziła, że jak już co, to wolałaby Kanadę, ale na pocieszenie dodała, że cała nasza paczka w komplecie postawiła na to, że jak zabiorą mi dzieciaki, to ucieknę w Bieszczady i oni w dalszym ciągu potwierdzają akces w tym przedsięwzięciu ze świetlicą. A więc ... przysłowiowy kamień z serca mi spadł.
to_nie_ja : :
cze 10 2006 poetka?
Komentarze: 0
Dostałam zaproszenie do udziału w młodzieżowym forum poetyckim i nie wiem doprawdy, co o tym sądzić i jak zareagować. Nigdy nie chciałam być poetką ani nawet nigdy nie próbowałam pisać wierszy. Fakt, raz popełniłam ten błąd, ale to tylko w imię dobra dziecka. Było to w ubiegłym roku szkolnym, jak Zuzka miała napisać do szkoły wierszyk o zimie a Jasiu o rodzinie. Zuzce pomagał Marek i spłodzili razem dwu zwrotkowy wierszyk. Ja pomagałam Jasiowi i - jako, że zawsze muszę być lepsza - napisałam mu pięcio zwrotkowy wierszyk. Rymowany, żeby nie było wątpliwości. No i w tym roku szkolnym ukazał się tomik i okazało się, że Zuzki i Marka wierszyk nie doczekał się wydania drukiem, natomiast mój i Jasia, a i owszem, znalazł się w tomiku. Ale raczej wątpię, żeby ktoś widział go na moim blogu i z tego powodu dostałam zaproszenie, bo pisałam go na poziomie trzeciej klasy szkoły podstawowej, żeby nauczycielka uwierzyła, że jest to dzieło przede wszystkim Jasia. Pozostaje więc jedynie druga ewentualność, a mianowicie, że ktoś gdzieś w necie zobaczył moje skróty myślowe i wziął je za wiersze, co - niestety - czasami miewa miejsce. Tym bardziej, że dla żartu kilkakrotnie zamieściłam je w dziale poetyckim i udało mi się nawet wzbudzić nimi sporą sensację. A może po prostu grafomania weszła w modę? Byłabym wtedy płodną poetką. A tak w ogóle, to spróbowałam swoich sił również w metaforze. Jednak na wszelki wypadek, zanim napisałam pewną informację metaforą, najpierw - jako zmyłki - użyłam kłamstwa. A to wszystko dotyczyło informacji, gdzie wyjeżdżamy. Gdyby nie to kłamstwo, to ktoś, z kim w czasie rozmowy na gg zachowałam się bardzo dziwnie, skojarzyłby bezbłędnie, gdzie jedziemy. A tego nie chcę za żadną cenę, bo istnieje możliwość, że wrócimy tam jeszcze i zamieszkamy na stałe.
to_nie_ja : :
cze 09 2006 jestem
Komentarze: 3
Zupełnie niechcący, ale jestem. Na wezwanie kuratorki dzieci. Już długo nie nacieszę się nimi. Wstępnie sąd zadecydował o zabraniu od nas całej trójki dzieciaczków. I wycofał swoją zgodę na przebywanie dzieci poza miejscem ich zameldowania. Kilkakrotnie już łzy same stanęły mi w oczach na samą myśl o tym, że pozostaniemy z Markiem sami. Wprawdzie Marek próbuje rozładować sytuację żartami w stylu "przecież nie będziesz nudziła się, na pewno znajdziesz sobie jakieś inne zajęcie, a ja też nie będę nudził się, bo będę zajmował się tobą" ale działają one tylko chwilowo. Cóż ... to wszystko sprawia, że zmieniam się coraz bardziej. Zero alkoholu, zero kawy, zero herbaty i niemal zero uśmiechu. Na dodatek wróciły moje marzenia o przeniesieniu się w Bieszczady. O świetlicy też. To marzenia z przed dwóch lat. Kupić jakiś budynek po byłej szkole, zamieszkać w nim i założyć świetlicę dla dzieci, do której wstęp miałoby każde dziecko. Komputery, telewizory, płyty CD, DVD, książki, gry, bloki rysunkowe, kredki, farbki, glina, itd. itp. Wszystko, co przyciągnie dzieci w różnym wieku. Żeby nie nudziły się. I miały gdzie pobawić się. Mile spędzić czas. Uzyskać pomoc w odrabianiu lekcji i nauce. Wtedy nie wyszło ... może tym razem wyjdzie?
to_nie_ja : :