Archiwum czerwiec 2006, strona 2


cze 18 2006 szaleństwo
Komentarze: 2
Znalazłam dziś w necie pewien adres i dzięki temu mam już niemal pewne 2 tygodnie w Gdańsku. Niemal, bo jeszcze muszę napisać pewnego maila i poczekać na odpowiedź. Ale w sumie, to nie powinno być już żadnych kłopotów. A jak już będziemy w Gdańsku z całą rodzinką, to znajdę na pewno czas na olbrzymie szaleństwo. Wsiądę w pociąg czy autobus, bo nie wiem, czym tam dojadę i pojadę do pewnej miejscowości, której nazwy na szczęście nie zapomniałam.
 
Poszukam śladów ...
pochodzę uliczkami ...
obejrzę budynek ...
poczuję klimat ...
i zostawię ślad swojej obecności.
A po powrocie napiszę o tym tutaj.
Ciekawe, czy adresat przeczyta?
Myslę, że wątpię, ale ...
 
Te wykropkowane miejsca, to domyślnie słowa: "reszta jest milczeniem".
to_nie_ja : :
cze 17 2006 dziedzictwo...???
Komentarze: 1
Brakuje mi Evana. I nie ma w tym nic dziwnego. Po prostu mam ochotę na wielkie szaleństwo. Takie właśnie w stylu Evana. Zauroczył mnie swoimi szaleńczymi pomysłami. Jak np. tym o burzy i ulewie w górach, kiedy leżymy nadzy na skórach, on za moimi plecami, przytula się do mnie a ja czuję, jak rośnie, odwracam się i widzę wielkiego wilka.
Qrcze, do dziś nie mogę zrozumieć, czym właściwie ja go zafrapowałam, czemu tak uparcie dążył do naszego spotkania. Przecież przez cały czas miał dziewczynę. I ma ją zresztą nadal. Albo czemu właściwie tak nagle zamilkł. No bo przecież nie zginął. W tamtym zamachu na Polaków, wśród których i on był, nie zginął przecież żaden z naszych.
Dzisiaj jestem w takim nastroju, że spotkałabym się z nim bez żadnego wahania.
Wczoraj napisałam ostatnie pismo do Sądu. Takie z serii "ostatnia deska ratunku". Jak po przeczytaniu go Sąd zabierze nam jednak te dzieciaki, to będzie znaczyło, że sprawiedliwość jest nie tylko ślepa, przede wszystkim bezduszna.
to_nie_ja : :
cze 15 2006 marzenia
Komentarze: 0
Mam nadzieję, że Marka nie utracę, bo nikogo takiego już drugi raz Pan Bóg mi nie da.
 
Istnieje wariat, który podejdzie do mnie i pocałuje mnie w usta pomimo, że zobaczyliśmy się właśnie po raz pierwszy. A potem w milczeniu pójdziemy do domciu i bez słowa zgrzeszymy.
 
Resztę dopisze życie.
 
 
to_nie_ja : :
cze 14 2006 upał
Komentarze: 3

Serca Gwiazd

twardy lód

Miłość znaczy śmierć

Serca Gwiazd

biały szron

Najokrutniej jest żyć

to_nie_ja : :
cze 13 2006 księcia znalazłam
Komentarze: 1
I to tak całkiem niechcący. W czasie mojej nieobecności Majka nagrywała mi co niektóre programy z tv a szczególnie starannie Rozmowy w toku. No i dziś od rana, jak tylko robaczki poszły do szkoły, włączyłam sobie jeden. Fajny i na wesoło. Jedna dziewczyna wybierała sobie w ciemno faceta spośród trzech chętnych. W rezultacie wybrała Tomka, który jest niższy od niej, nosi okulary i jako jedyny ze startujących do niej, ma samochód. Gdybym była na jej miejscu, wybrałabym Wojtka, który ukończył 6 kierunków w ciągu sześciu lat, jest spod znaku bliźniąt, ma zarost na twarzy, znaczy szałową bródkę, uwielbia chodzić na zakupy a do zmiany koła w samochodzie wezwałby pomoc techniczną. Jak dla mnie Książę i to taki prawdziwy Książę, bo jak popatrzyłam, jak on obiera ziemniaki, to nigdy jeszcze o żadnego faceta tak nie bałam się, że skaleczy się i niczego jeszcze nigdy tak nie pragnęłam, jak jego w swoim życiu. Taki facet na pewno nigdy nie wejdzie do kuchni po to, żeby coś ugotować. Qrcze, jaka szkoda, że nie mam żadnych namiarów na niego ...
 
a potem wróciły robaczki ze szkoły i zaczęła się proza życia codziennego. Znaczy zaczęliśmy szykować się do wyjazdu. Marek postanowił nas odwieźć, ale robaczki zaprotestowały i zażyczyły sobie jechać autobusem. Marek wściekły odgrażał się, że kupi autobus, żeby zadowolić nasze apetyty, ale jechać autobusem z nami nie chciał, więc pojechaliśmy sami. Porozmawiałam sobie z lekarzem, któremu w widoczny sposób przestałam podobać się. Widocznie też nie docenił moich złotych włosów i nie lubi rudych. Robaczki porozmawiały sobie z bratem a ja tylko kilka razy odpowiedziałam na jego pytanka. W ogóle żadna z tych dwóch rozmów nie kleiła się, więc po godzinie już pojechaliśmy do domciu. Lekarz uważał widocznie, że mnie przekona o swoich racjach i skapitulował, jak usłyszał moje stanowcze zapewnienie, że nie ma już takiej takiej opcji, żeby najstarszy chłopak wrócił do naszego domciu. A chłopak próbował wkupić się na przepustkę do domciu. Ale na jego pytanko, czy pojedzie, odpowiedziałam "nie wiem". Kiedy je powtórzył, odpowiedziałam "nie wiem, bo niby skąd mam wiedzieć". I to był koniec naszej rozmowy. Potem już tylko wręczyłam mu pieniążki na drobne wydatki. Pochwalił się robaczkom, że dostaje najwyższe kieszonkowe ze wszystkich dzieci w szpitalu. Na pożegnanie zachciało mu się przytulanek, ale zimno poklepałam go tylko po plecach. I mam nadzieję, że nie będę już nigdy musiała jechać do niego.
to_nie_ja : :