Archiwum 24 maja 2006


maj 24 2006 luz
Komentarze: 1
No i po kłopocie. Teoretycznie. Bo w praktyce ... cóż, mam wyrzuty sumienia. I wtedy przypominam sobie, jak wystartował do mnie z krzesłem. Teoretycznie powinnam uciec lub wezwać pomoc. Ale to nie ja. Ja po prostu ruszyłam do niego z głośnym "z krzesłem na mnie?" Zmieszany postawił krzesło i próbował tłumaczyć, że nie miał zamiaru mnie atakować tylko postraszyć, żebym wyszła z jego pokoju.
Wstaliśmy wcześniej, niż zwykle i do szpitala pojechaliśmy autobusem. Cały czas zachowywał się tak, jakby wkrótce miał wrócić z powrotem do naszego domciu. Na wszystkie jego pytanka odpowiadałam niezmiennie "nie wiem" lub milczałam. Kiedy doktor wziął mnie do gabinetu, bez skrępowania powiedziałam, że zależy mi na tym, żeby już do mnie nie wracał, tylko w szpitalu przeczekał czas do rozstrzygnięcia sprawy przez sąd. A ponieważ agresja chłopaka pogłębiła się, więc dr powiedział, że może przetrzymać go 2 miesiące. Zrobię wszystko, co się da i nawet to, czego się nie da, żeby w tym czasie zapadł jakiś wyrok w naszej sprawie. I to niezależnie od tego, jaki. Marek obiecał pomoc.
to_nie_ja : :