Archiwum sierpień 2006


sie 31 2006 miodzio
Komentarze: 3
Jest superancko. Za drobną pomoc w internecie, mój Mężczyzna odwozi mnie jutro i po krótkim czasie przywozi na chwilę z powrotem. Zresztą mogę napisać więcej. Otóż tak się złożyło, że dostałam propozycję pracy na rok tylko, ale w terenie. Z zapewnieniem ponownego zatrudnienia po tym roku w Warszawie. Propozycja spadła, jak z nieba, bo akurat przyda się w związku z moimi perypetiami rodzinnymi. Problem tylko w tym, że dyrektor zażyczył sobie, żebym 1. września stawiła się na dywaniku na osobistą rozmowę z nim i dopiero potem wróciła do siebie, jak będę musiała a w sobotę była przez 6 godzin w pracy. Nie pozostało nic innego, jak wykonać, bo w końcu to dyrektor. I w związku z tym mam superancką perspektywę. Tłuc się kawał drogi, żeby po godzinie wracać z powrotem. Potem jechać z robaczkami na spotkanie z ich ojcem, który wcale nie jest pewne, że przyjedzie. No i potem znów tłuc się kawał drogi, żeby pojechać tam, skąd chciałabym wrócić na niedzielę do domciu. Byłoby spokojniej, gdyby z robaczkami pojechał Marek, ale stanowczo odmówił argumentując, że widok tego starego wzbudza w nim mordercze instynkty.
 
A propos Marka ...
powiedział mi dziś, że marny los każdego, kto zechce dotknąć mnie swoimi brudnymi rękami. Zdziwiona zapytałam, skąd wie, że brudnymi. Na to on spokojnie powiada: "bo brudne ręce ma każdy, kto próbuje dotknąć mojej własności".
 
No i teraz powinno być głupio każdemu, kto dziwił się, jak na sex-forach przybierałam nick "niewolnica". A tak nota bene, to doświadczenia z udziału w tych sex-forach wykorzystam teraz w nowej pracy przy organizacji wieczorków dyskusyjnych. I dlatego właśnie dyrektor nalega, żebym przed przystąpieniem do pracy przedstawiła mu dokładny przewidywany sceniariusz tych dyskusji.
 
to_nie_ja : :
sie 30 2006 słodziutko
Komentarze: 2
zielone.okulary ...
TEN Tomek mogłabym napisać właściwie o każdym swoim znajomym imieniem Tomek. Jednak myślę, że pytasz o KOGOŚ innego. Znaczy o KOGOŚ i innym imieniu. No ale cóż, TEN milczy i myślę, że pomimo wielkiego bólu, tak właśnie jest najlepiej. I dla NIEGO i dla mnie.
 
calaja ...
każdy by chciał, ja też, bo rodzina, to podstawa.
 
padaPada ...
fakt, nawet wokół mnie namnożyło się Tomków ostatnio wielu, ale jakoś nie smuci mnie to, co więcej, to każdego z nich chętnie zagospodarowałabym dla siebie. Jednego oczywiście. Ciebie też. Ale w tym wypadku, to rzeczywiście nie o Ciebie chodzi, sam zresztą wiesz, że tej treści maila nie przysłałeś mi. A szkoda. Chociaż tak właściwie, to jakbyś miał tak, jak on narobić mi apetytu a potem uciec, to jednak lepiej, że to nie Ty byłeś.
 
A u nas ciągle słodziutko. Ja dziś cały dzionek siedzę w domciu i porządkuję swoje i dzieci rzeczy. Marek modyfikuje w dalszym ciągu kuchnię wg moich wskazówek i właśnie przed kilkoma minutami przynieśli mu nową szafkę pod lodóweczkę. Dzieciaczki biegają przed domkiem radośni, bo w piątek zobaczą tatę. Uszykowałam im album ze zdjęciami z całego pobytu u nas, żeby mogli dać tacie na pamiątkę. Odliczam już czas do wyjazdu.
 
to_nie_ja : :
sie 29 2006 cudownie
Komentarze: 3
Tomek ...
 
"Heh, opróżniałem maila tego z onetu, bo sie zaspamował i wpadłem na tą pierwszą (86.jpg) fotkę Łuczniczki :))) jest(eś) śliczna :)))"
ja ...
 
"no to dalszy ciąg łuczniczki ..."
 
i cisza.
 
A poza tym, to wszyscy, cała czwórka, przeżywamy rozkwit. Już tak kiedyś było, ale wtedy mieliśmy świadomość, że wróci i wszystko popsuje. Teraz wiemy, że już nie wróci. Nigdy. I dlatego rozkoszujemy się tą ciszą ... nikt nie krzyczy, nie wyje, nie awanturuje się, nie trzaska drzwiami ani drzwiczkami od biurka, nie stawia w nocy całego domciu na nogi, bo zgłodniał i sam szykuje sobie jedzenie, a ci co powinni to zrobić, śpią i udają, że kolacja wystarczy do śniadania, nawet ubikacja ciągle wolna, bo nikt nie przesiaduje w niej godzinami ani nie wraca do niej po 10 minutach od wyjścia. Pełen komfort.
 
Robaczki nie mogą doczekać się piątku i wizyty taty. Z tego właśnie powodu wyjeżdżam w czwartek wieczorkiem sama i nie wiem, czy uda mi się wrócić w piątek około południa. Jeżeli tak, to wpadnę tylko na moment, żeby zabrać robaczki i wracać tam, skąd przyjadę. Nie, nie idę do szkoły. Szczęśliwie szkołę skończyłam już jakiś czas temu. Rozpoczynam nową pracę w nowym miejscu. Z tego powodu na razie u nas "separacja", bo Marek pozostaje. Co tydzień będziemy do niego przyjeżdżać na weekend. Piątek i sobotę zamówił dla siebie a do komputera pozwoli mi siąść tylko w niedzielę i nie na długo, bo będzie musiał się mną nacieszyć, jak mówi. Tyle plany. Zobaczymy, jak życie je zweryfikuje.
 
to_nie_ja : :
sie 28 2006 pięknie
Komentarze: 2
Miałam do wysłania dwie paczuszki, więc zapytałam robaczków, czy mi pomogą, no i z radością poszli ze mną. A z poczty zabrałam ich ze sobą obiecując na potem McDonalda, czym bardzo się ucieszyli. W pogotowiu robaczki poszły do najstarszego chłopaka a ja do pracownicy socjalnej po jego metryczkę i przy okazji zostałam jeszcze przez nią przesłuchana na temat całej trójki dzieci, co w sumie zabrało mi prawie godzinkę. Tak wyszło, że z najstarszym chłopakiem nie musiałam się w ogóle widzieć, bo jak zeszłam po robaczki, to on akurat siedział w WC. Pochwalił się im, że w piątek przyjeżdża do niego ojciec i robaczki też chcą jechać znów, żeby zobaczyć się z ojcem. Przy okazji zawiozę metryczkę najstarszego chłopaka z wymeldowaniem. W McDonaldzie niespodzianka, głośniczek z nagraną melodyjką do poskakania. Mam żółty i akurat mi gra "Dubi Dam Dam". Po powrocie do domciu okazało się, że Marek jest strzałą dosłownie, bo kuchnia elegancko wymalowana i jeszcze wszystko pomyte. Na jutro został mu jeszcze tylko zakup nowej szafki pod malutką lodóweczkę. Żyć, nie umierać, tak wszystko idzie pięknie i cudownie. Na dodatek wymyśliłam, a Marek to zaakceptował, co robimy i gdzie mieszkamy od 1. września. Nie, nie napiszę tego tutaj. Ścisła tajemnica. Mogę jedynie uchylić rąbka tajemnicy ... od 1. września przy komputerze i w necie będę tylko raz w tygodniu, w niedzielę.
 
Odezwał się Jacek ...
 
to_nie_ja : :
sie 27 2006 nie lubię poniedziałków
Komentarze: 1
Horyzont widzenia zależy od punktu siedzenia, niestety i dlatego nigdy nie zrozumiem kogoś takiego, jak np. Ewelina. Wpadła dziś do mnie na kawę i pochwaliła się, że ma nowego faceta. Qrcze, jeszcze nie zdążyłam obejrzeć poprzedniego, tego duuużo starszego od niej. Obecny jest młodszy od niej o rok. Ciekawe, czy tego zdążę obejrzeć?
 
A jutro nieuniknione, czyli poniedziałek. I czeka mnie wizyta w pogotowiu opiekuńczym. Muszę jechać po metrykę najstarszego chłopaka, żeby Marek mógł wymeldować go ze swojego domciu. Wcześniej spróbuję, czy uda mi się wyciągnąć z przychodni jego kartę szczepień, to przy okazji oddam w pogotowiu. Qrcze, takie porządki. Specjalnie wcześniej zadzwoniłam, żeby powiedzieli, co dostarczyć i - niestety - zapomnieli o karcie szczepień i nie pomyśleli o meldunku. Tak, jakbym nie poinformowała wcześniej, z jak daleka muszę dojechać. W tej sytuacji spotkanie z najstarszym chłopakiem będzie raczej nieuniknione.
Muszę odnotować tu jeszcze bardzo ciekawy fakt. W momencie, kiedy pani dyrektor na zakończenie całej procedury przyjęcia zapytała mnie, czy mam jeszcze coś do powiedzenia, poprosiłam, żeby na razie, przynajmniej przez najbliższe 2 tygodnie, nie wypuszczała go na przepustkę do naszego domciu, bo chcemy dojść do siebie po tym, co wyprawiał. W odpowiedzi usłyszałam, że wobec tej prośby ona musi sporządzić notatkę, po czym zamilkła patrząc na mnie. Wyglądało to, jakbym powiedziała coś wielce złego i daje mi szansę na wycofanie się z mojej prośby. Jeżeli faktycznie, to przeliczyła się, bo spokojnie powiedziałam, że nie mam nic przeciw temu. Marek mówi, że pewnie chodzi o notatkę dla sądu, bo adwokat powiedział mu, żebyśmy uważali, gdyż teraz o każdym naszym kroku i wypowiedzi będzie powiadamiany sąd. Szczerze mówiąc, to już mi to lotto. Jak dałam rady pogodzić się z faktem, że zabiorą wszystkie dzieci, to nic gorszego już spotkać mnie nie może. Zapytałam robaczki, czy pojadą jutro ze mną, ale w odpowiedzi zapytały, czy muszą, więc odpowiedziałam, że nie, ale jutro znów zapytam, bo nie lubię nigdzie jeździć sama.
 
W ogóle, to od rana podyskutowaliśmy czule z Markiem na temat, co robić wobec zaistniałej sytuacji. Do sprawy, zarówno sędzia, jak i kuratorka byli bardzo przekonujący, kiedy mówili, że zabiorą nam całą trójkę, więc zdążyliśmy już poczynić pewne kroki celem ułożenia sobie dalszego życia bez dzieci i z dala od kraju. Teraz musimy wszystko odwołać, bo sędzia nie zezwolił na wyjazd z dziećmi. Tylko, co będzie, jak po trzech czy sześciu miesiącach sąd jednak zabierze robaczki też? ...
to_nie_ja : :