Komentarze: 3
Jest superancko. Za drobną pomoc w internecie, mój Mężczyzna odwozi mnie jutro i po krótkim czasie przywozi na chwilę z powrotem. Zresztą mogę napisać więcej. Otóż tak się złożyło, że dostałam propozycję pracy na rok tylko, ale w terenie. Z zapewnieniem ponownego zatrudnienia po tym roku w Warszawie. Propozycja spadła, jak z nieba, bo akurat przyda się w związku z moimi perypetiami rodzinnymi. Problem tylko w tym, że dyrektor zażyczył sobie, żebym 1. września stawiła się na dywaniku na osobistą rozmowę z nim i dopiero potem wróciła do siebie, jak będę musiała a w sobotę była przez 6 godzin w pracy. Nie pozostało nic innego, jak wykonać, bo w końcu to dyrektor. I w związku z tym mam superancką perspektywę. Tłuc się kawał drogi, żeby po godzinie wracać z powrotem. Potem jechać z robaczkami na spotkanie z ich ojcem, który wcale nie jest pewne, że przyjedzie. No i potem znów tłuc się kawał drogi, żeby pojechać tam, skąd chciałabym wrócić na niedzielę do domciu. Byłoby spokojniej, gdyby z robaczkami pojechał Marek, ale stanowczo odmówił argumentując, że widok tego starego wzbudza w nim mordercze instynkty.
A propos Marka ...
powiedział mi dziś, że marny los każdego, kto zechce dotknąć mnie swoimi brudnymi rękami. Zdziwiona zapytałam, skąd wie, że brudnymi. Na to on spokojnie powiada: "bo brudne ręce ma każdy, kto próbuje dotknąć mojej własności".
No i teraz powinno być głupio każdemu, kto dziwił się, jak na sex-forach przybierałam nick "niewolnica". A tak nota bene, to doświadczenia z udziału w tych sex-forach wykorzystam teraz w nowej pracy przy organizacji wieczorków dyskusyjnych. I dlatego właśnie dyrektor nalega, żebym przed przystąpieniem do pracy przedstawiła mu dokładny przewidywany sceniariusz tych dyskusji.