Archiwum 27 sierpnia 2006


sie 27 2006 nie lubię poniedziałków
Komentarze: 1
Horyzont widzenia zależy od punktu siedzenia, niestety i dlatego nigdy nie zrozumiem kogoś takiego, jak np. Ewelina. Wpadła dziś do mnie na kawę i pochwaliła się, że ma nowego faceta. Qrcze, jeszcze nie zdążyłam obejrzeć poprzedniego, tego duuużo starszego od niej. Obecny jest młodszy od niej o rok. Ciekawe, czy tego zdążę obejrzeć?
 
A jutro nieuniknione, czyli poniedziałek. I czeka mnie wizyta w pogotowiu opiekuńczym. Muszę jechać po metrykę najstarszego chłopaka, żeby Marek mógł wymeldować go ze swojego domciu. Wcześniej spróbuję, czy uda mi się wyciągnąć z przychodni jego kartę szczepień, to przy okazji oddam w pogotowiu. Qrcze, takie porządki. Specjalnie wcześniej zadzwoniłam, żeby powiedzieli, co dostarczyć i - niestety - zapomnieli o karcie szczepień i nie pomyśleli o meldunku. Tak, jakbym nie poinformowała wcześniej, z jak daleka muszę dojechać. W tej sytuacji spotkanie z najstarszym chłopakiem będzie raczej nieuniknione.
Muszę odnotować tu jeszcze bardzo ciekawy fakt. W momencie, kiedy pani dyrektor na zakończenie całej procedury przyjęcia zapytała mnie, czy mam jeszcze coś do powiedzenia, poprosiłam, żeby na razie, przynajmniej przez najbliższe 2 tygodnie, nie wypuszczała go na przepustkę do naszego domciu, bo chcemy dojść do siebie po tym, co wyprawiał. W odpowiedzi usłyszałam, że wobec tej prośby ona musi sporządzić notatkę, po czym zamilkła patrząc na mnie. Wyglądało to, jakbym powiedziała coś wielce złego i daje mi szansę na wycofanie się z mojej prośby. Jeżeli faktycznie, to przeliczyła się, bo spokojnie powiedziałam, że nie mam nic przeciw temu. Marek mówi, że pewnie chodzi o notatkę dla sądu, bo adwokat powiedział mu, żebyśmy uważali, gdyż teraz o każdym naszym kroku i wypowiedzi będzie powiadamiany sąd. Szczerze mówiąc, to już mi to lotto. Jak dałam rady pogodzić się z faktem, że zabiorą wszystkie dzieci, to nic gorszego już spotkać mnie nie może. Zapytałam robaczki, czy pojadą jutro ze mną, ale w odpowiedzi zapytały, czy muszą, więc odpowiedziałam, że nie, ale jutro znów zapytam, bo nie lubię nigdzie jeździć sama.
 
W ogóle, to od rana podyskutowaliśmy czule z Markiem na temat, co robić wobec zaistniałej sytuacji. Do sprawy, zarówno sędzia, jak i kuratorka byli bardzo przekonujący, kiedy mówili, że zabiorą nam całą trójkę, więc zdążyliśmy już poczynić pewne kroki celem ułożenia sobie dalszego życia bez dzieci i z dala od kraju. Teraz musimy wszystko odwołać, bo sędzia nie zezwolił na wyjazd z dziećmi. Tylko, co będzie, jak po trzech czy sześciu miesiącach sąd jednak zabierze robaczki też? ...
to_nie_ja : :