Archiwum styczeń 2007


sty 28 2007 wspomnienia
Komentarze: 0
"Nie proszę o więcej,
niż możesz mi dać,
czy jeszcze kiedyś powtórzy się,
co zdarzyło się nam ..."
 
Te słowa usłyszałam wczoraj w TV i przypomniały mi one czasy, kiedy płakałam słuchając tej piosenki. Na szczęście tego typu sytuacje są już daleko poza mną. Już żadne wspomnienia nie wywołują moich łez. Ale powspominać lubię, bo niby, czemu nie? Zupełnie niedawno, bo zaledwie kilka dni temu, niechcący odnalazł mi się pewnien list ... jak zwykle przy takiej okazji przeczytałam go, na spokojnie już i bez łez. Ale zanim schowałam go w nowym miejscu, odcięłam z koperty adres nadawcy i włożyłam do portfela. Tak na wszelki wypadek, żeby zawsze mieć go przy sobie. Teraz już nie zdarzy się, że jadąc w tamte strony zapomnę adresu. Owszem, wiem, że jest to śmieszne i głupie, ale i tak odwiedzę kiedyś pewne miasto, tak po prostu, żeby je zobaczyć, pochodzić jego ulicami, pooddychać jego powietrzem i odnaleźć pewien dom i pewne mieszkanie w nim. Wejść po schodach i ... może nawet zadzwonić do drzwi i ... zobaczyć, czy ktoś mi otworzy. Bo bardzo często śni mi się taka właśnie sytuacja ... jestem już pod drzwiami, serce wali mi, jak młotem, dzwonię i ... nic, nikt nie otwiera ... a ja słyszę, że wewnątrz ktoś podchodzi do drzwi, wygląda przez judasza i odchodzi ... i dziwne, ale wcale nie boli mnie ta sytuacja, ani śladu łezki w oku.
 
Ciągle jeszcze nie mam pomysłu na ferie. Dzieci chcą jechać do Gdańska albo pozostać tu. A mnie męczy konieczność rozstania z Ukochanym. Jednak wiem, że te 2 tygodnie muszę spędzić poza Warszawą. Nabiorę trochę sił do mieszkania tam jeszcze przez 4 miesiące. Nie wiem, skąd się to wzięło, że odwykłam, bo ilekroć wpadałam tam, jak po ogień, to nie chciałam wracać tutaj. A teraz męczy mnie ten warszawski hałas, śmieszą Warszawiacy z ich manią wywyższania się ponad resztę kraju i traktowania wszystkich innych w kategorii prowincji i nie mogę przyzwyczaić się do tych odległości ... a raczej konieczności przemieszczania się jakimś środkiem transportu. Najbardziej lubię chodzić, więc najczęściej po prostu idę, co więcej, nigdy odległości nie odczuwam, jako daleko, więc idę nawet, jak jest bardzo daleko. Problem tylko w tym, że w ten sposób tracę zbyt wiele czasu. A co za tym idzie powstaje paradoxalna sytuacja ... im mniej dzieje się wokół mnie, tym mniej mam czasu. Wniosek nasuwa się jeden ... dla odmiany pojeździć w te ferie i na co dzień polubić jeżdżenie. I dlatego, jak na razie, będziemy przez tydzień jeździć na łyżwach. Oj, przydałaby się tu pewna emotka do wklejenia. Za tydzień bawimy się u Kamili na urodzinach a potem na tydzień wyjeżdżamy ... nie wiadomo jeszcze, gdzie.
 
Ufff ... i tak wygląda moja notka, jak piszę, żeby pisać a nie z potrzeby pisania.
 
to_nie_ja : :
sty 27 2007 fajnie jest
Komentarze: 2
No i znów jesteśmy w komplecie. Wprawdzie na krótko, bo Ukochany tylko podrzucił mi aniołeczki i - niestety - w poniedziałek musi być na uniwerku, ale i tak jest miodzio. A to dlatego, że podjął bardzo ważną decyzję. Rzecz w tym, że w Warszawie codziennie boli mnie głowa, dosłownie budzę się codziennie z bólem głowy. Wprawdzie sex znakomicie go leczy, jednak tylko dorywczo. Nie mam pojęcia, co jest przyczyną tego bólu, ale badać się jakoś specjalnie w tym kierunku nie mam zamiaru, bo jest to zjawisko występujące tylko w Warszawie. Ukochany stwierdził, że wobec tego kończy pracę na uniwerku i przeprowadzamy się. Gdzie, tego jeszcze nie ustaliliśmy. Ale władze uniwerku już powiadomione, więc klamka zapadła. Z tym, że oczywiście wyprowadzamy się dopiero po zakończeniu roku akademickiego. Na razie tylko zastanawiamy się, czy nie lepiej by było, gdybym po feriach zamieszkała z dziećmi znów tutaj. Ale raczej nie ma sprawy, bo tu właśnie ferie kończą się a u nas dopiero zaczynają, więc dzieci nie miałyby ferii. Najbardziej żałuję, że nie miałam okazji dotychczas nauczyć się jeździć na nartach, bo pojechalibyśmy teraz w góry. A tak, to skazani jesteśmy na górki. Majka namawia mnie na pozostanie tu na zawsze, Ukochany mówi, że wszystko jedno gdzie, byle ze mną, podobnie zresztą, jak dzieci ... i tak ciężar decyzji spadł na moje ramiona. A ja najchętniej zamieszkałabym gdzieś poza granicami kraju ... np. w Canadzie. Tylko nie wiem, jak im to powiedzieć ...
 
to_nie_ja : :
sty 20 2007 wielka niewiadoma
Komentarze: 2
No niestety, blogi ciągle mają jakieś błędy i nawet ta zmiana ich nie usunęła, więc wróciłam tutaj.
 
Jesteśmy już po badaniu w RODK. Trudno mówić o rezultatach, bo specjaliści w ilości sztuk dwie, znaczy pedagog i psycholog, wydadzą opinię dopiero po przeanalizowaniu wszystkich testów, jakim nas poddali. Pytania testowe były różne, od prostych i jasnych po wręcz śmieszne. W sumie 5 testów ułożonych wg skali trudności. Z tych najłatwiejszych, to pytania w stylu ...
- czy łatwo budzą Cię hałasy?
- czy małżeństwo, to przeżytek?
- czy jesteś zadowolona ze swojego życia sexualnego?
I tu należało zaznaczyć jedną z dwóch dopuszczalnych odpowiedzi ... TAK lub NIE.
 
Trudniejsze pytania, to ...
- czy zawsze należy spełniać prośby dzieci?
- czy prawdziwe jest twierdzenie, że tak naprawdę, to nie wiadomo, jak wychowywać dzieci?
T tu należało zaznaczyć jedną z czterech dopuszczalnych odpowiedzi ...
Zdecydowanie TAK
Chyba TAK
Chyba NIE
Zdecydowanie NIE
Trudne pytania, to ...
- czy zawsze mówisz prawdę?
- czy z łakomstwa zjadłaś kiedyś coś, co było dla kogoś innego?
- czy uważasz, że zawsze należy przestrzegać zasad społecznych?
I tu też należało zaznaczyć jedną z dwóch dopuszczalnych odpowiedzi ... TAK lub NIE.
 
Podobnie zresztą, jak w teście, którego wiekszość pytań po prostu mnie rozśmieszyła, bo czy można czytać z powagą pytania w stylu ...
- czy chętnie czytasz książki kryminalne i sensacyjne?
- czy masz wrażenie, że ktoś Ciebie śledzi?
- czy uważasz, że dziecka nie można spuszczać z oka nawet na krótką chwilę?
 
Najtrudniejszy był ostatni test, w którym należało uzupełnić text, np. ...
- Gardzę ...
i to sprawiło mi największą trudność, bo nie znam uczucia pogardy, nigdy nie gardziłam nikim ani niczym. Niby coś tam wymyśliłam, ale nie jestem zadowolona ze zdania, jakie utworzyłam. Polecenie było jednak jasne ... należy uzupełnić, napisać cokolwiek, ale napisać, bo w przeciwnym razie wezwą do poprawki.
 
Szczerze mówiąc, gdyby z tych testów specjaliści wysnuli wniosek, że należy mi jak najszybciej odebrać dzieci, to wcale nie zdziwię się. Może jednak należało odpowiadać tak, jak powinnam a nie tak, jak jest naprawdę? Zresztą nawet na jedno z pytań musiałam odpowiedzieć, czy ważne jest dla mnie to, co ludzie o mnie mówią, czy ważniejsze to, co uważam za słuszne i takie tam tym podobne. W ogóle bardzo dużo było pytań podchwytliwych ale także sprawdzających, np.
- czy masz wielu przyjaciół?
- czy lubisz przebywać wśród przyjaciół?
- czy potrafisz bawić się na całego?
- czy chętnie wychodzisz z domu dla rozrywki?
- czy umiesz rozkręcić nudne przyjęcie?
i tak dalej, i tym podobne.
Pytania sprawdzające były rozsiane wśród innych, co było wyjątkowo łatwe, bo każdy test zawierał od 80 do 200 pytań, więc temu, kto by kłamał, łatwo było coś przeoczyć.
 
Dzieci miały pewnie prościej, chociaż to też nie takie pewne, bo były testy plus rysunki. Na pierwszym rysunku dzieci miały narysować każdego, kogo uważają za swoją rodzinę. Moje aniołeczki narysowały mnie, mojego Ukochanego i 2 aniołeczki, czyli siebie. Najstarszy chłopak nie narysował nic mówiąc, że nie ma żadnej rodziny, co jest o tyle dziwne, że będąc u mnie twierdził, że jego rodzina, to tata, dwaj bracia przyrodni i dwie przyrodnie siostry. Drugi rysunek, to 5 gotowych postaci, z których mieli wybrać siebie, rodzeństwo i nas i pokolorować. Nie znam się na tym, ale chyba wypadł ten test nie najlepiej, bo i chłopiec i dziewczynka siebie pokolorowali na czarno. Zapytałam ich, czemu i odpowiedzieli mi, że pani też ich o to pytała i odpowiedzieli, że lubią czarny kolor. Qrcze ... i tu kłania się chyba moje zamiłowanie do czarnego koloru, bo dzieci starają się naśladować mnie we wszystkim. Ale pani psycholog może to odczytać całkiem inaczej. I wcale mnie to nie zdziwi, bo sama zasmuciłam się, jak to usłyszałam.
 
Kiedy dzieci powiedziały mi, że najstarszy chłopak postraszył ich na korytarzu, że za kilka dni dołączą do niego w pogotowiu opiekuńczym, poszłam do pokoju specjalistów zapytać, czy to prawda. W odpowiedzi usłyszałam, że jest wiele za tym, żeby dzieci pozostały u mnie, ale przeciw jest fakt, że nie powinno się rozłączać rodzeństwa, więc muszą wszystkie wyniki testów przeanalizować i dopiero wtedy wyślą swoją opinię do Sądu. Teraz więc czekamy na wyniki badań i sprawę w Sądzie, która powinna ostatecznie zakończyć cały problem.
 
to_nie_ja : :
sty 19 2007 Doda i Veronika Rosati
Komentarze: 11
Nie miałam okazji poznać osobiście ani jednej, ani drugiej. Znam je tylko z tego, co o nich piszą, mówią ... i co piszą i mówią o sobie same. No i oczywiście oglądam je chętnie ilekroć jest w TV jakikolwiek program czy film z którąś z nich.
 
Pierwszą polubiłam Weronikę Rosati za jej urodę, bo właśnie ten typ urody najbardziej mi się podoba. Kiedyś nawet robiłam przymiarki do upodobnienia się do niej zewnętrznie, ale wyszła tylko żałosna podróba, więc dałam sobie spokój. Mam gdzieś wycięty już dość dawno temu z jakiegoś brukowca wywiad z nią, z którego wynika, że obie lubimy elegancję, elokwencję i polot u mężczyzny, co jest ponoć dość staromodnym poglądem na ród męski, natomiast nie lubimy, kiedy mężczyzna "pachnie" piwem. Jeżeli już ma pachnieć alkoholem, to niech to raczej będzie dobre gronowe wino. Mamy również identyczne podejście do osób, które chcą nas zdyskredytować w oczach innych. Po prostu nie reagujemy na takie wypowiedzi czy pytania. U mnie jest to dość dziwne, gdyż nie wyznaję zasady, że tłumaczy się tylko winny ... a raczej wprost przeciwnie, wyznaję zasadę, że osoba uczciwa nie ma nic do ukrycia, więc odpowiada na każde pytanie. Kiedy jednak widzę, że wypowiedzi czy pytania są tendencyjne, wtedy moja reakcja jest jedna ... głowa do góry i milczenie. Ewentualnie, przy jakiejś upierdliwości ze strony rozmówcy, dodaję głupio-śmieszny wyraz twarzy, mówiący komuś z co najmniej przeciętnym IQ, że jest żałosny.
 
Doda ... zazdroszczę jej przede wszystkim biustu. I nawet, gdyby faktycznie był on wynikiem ingerencji chirurga, jak złośliwie twierdzą co niektórzy, to podziwiam ją za odwagę. Ja nigdy nie odważyłabym się na taki zabieg, chociaż nie miałabym nic przeciwko temu, żeby mój biust był odrobinę większy ... ale w naturalny sposób. Zazdroszczę też jej talentów wokalnych, bo sama nie posiadam żadnych, zero słuchu muzycznego. Trzy rzeczy mamy wspólne. Po pierwsze, obie mamy kuzynki w Filadelfii. Po drugie, obie uważamy, że w związku damsko-męskim, to kobieta powinna być ozdobą mężczyzny, wiec nieporozumieniem jest mężczyzna chodzący np. do kosmetyczki na typowo damskie zabiegi. Po trzecie, obie lubimy pozować na idiotki, choć nie zawsze udaje nam się to skutecznie. Pamiętam, jak pierwszy raz weszłam na czata "Między nami" z nikiem słodka-idiotka, gdzie z miejsca zostałam niemalże zaatakowana przez dziewczyny i kobiety usiłujące mi wmówić, że jestem głupsza, niż myślę. Ale zarazem znalazł się ktoś, kto wszedł mi na priv z wiadomością, że mnie rozszyfrował i daje głowę, że mam IQ na poziomie ponad przeciętnym. Na dodatek uzasadnił swoje podejrzenie. I w ten sposób poznałam kogoś, kto jest moim przyjacielem po dzień dzisiejszy. Ale to jeden wyjątek. Nie jedyny zresztą. Niemniej jednak większość bierze na lep, jak muchy.
 
Oj, znów rozgadałam się. Wiem, to wszystko, to drobnostki, ale przekonują mnie one, że nie jestem jakimś tworem z obcej planety z obcymi pogladami. No bo skoro takie same poglądy prezentują znane i lubiane dziewczyny urodzone w 1984 roku ...
 
ciąg dalszy nastąpi. Kiedyś tam.
 
Na koniec chcę pochwalić się, że mam chętnego na wyjazd ze mną na bezludną wyspę, gdyby naszła mnie taka ochota. Ale tymczasem mój Ukochany stwierdził, że dla mnie gotów jest rzucić nawet swą ulubioną i wymarzoną pracę, więc na razie bezludna wyspa odpłynęła w siną dal. Jednak pomna dotychczasowych doświadczeń, pamiętam ciągle o tej alternatywie, znaczy bezludnej wyspie, gdyby coś.
 
I tą notką, jak na razie, kończę pisanie tego bloga. Powód jest prosty ... coś mi w nim psuje się i często mam problem z wrzuceniem notki. A ponieważ akurat jest okazja założyć bloga za darmo, więc z niej skorzystałam i nowe wiadomości zamieściłam na nowym blogu, którego spróbuję przetestować ... gdyby ktoś chciał poczytać, to mój nowy blog zwie się axela.
 
to_nie_ja : :
sty 13 2007 Podobno ...
Komentarze: 4
dawno nie było mnie na blogach. Taką wiadomość otrzymałam od właściciela blogów. Nie sądziłam, że jeszcze komukolwiek mnie brakuje, ale skoro tak, to jestem. Chociaż przyjechałam w całkiem innym celu. Dokładniej, to po dwójkę zaprzyjaźnionych dzieci, które właśnie rozpoczęły ferie zimowe. Zabiorę je do mnie, bo ich rodzice nie mają gdzie ich umieścić, a potem, jak u nas zaczną się ferie zimowe, przyjedziemy do nich. Taka wymiana przyjacielska.
 
A poza tym, to u mnie bez zmian. Znaczy miodzio przez cały czas. Trafił mi się prawdziwy Książę z bajki. Jestem tak szczęśliwa, że słów brakuje, żeby to wyrazić. Z czystym sumieniem mogę napisać kocham i jestem kochana.
 
Nie pisałam jeszcze na blogach, że mam takie dwie medialne dziewczyny, które z przyjemnością oglądam, czytam o nich i w skrytości zazdroszczę im, a co za tym idzie, staram się przyrównywać się do nich, bo są z mojego ulubionego rocznika, czyli 1984. Jedna z nich, to Veronika Rosati, druga - Doda. Z każdą z nich mam coś wspólnego. Kiedyś o tym napiszę tutaj, bo to naprawdę bardzo ciekawy temat. Przynajmniej dla mnie. A w końcu to mój blog, więc mogę na nim pisać, co chcę. Niezależnie od tego, czy to się komu podoba, czy nie. Nie, nie jestem w wojowniczym nastroju, tylko wiem, jak wielu obie mają przeciwników. A to przesympatyczne dziewczyny ... oczywiście w życiu prywatnym. Może nawet jutro coś skrobnę, bo wyjeżdżam dopiero w poniedziałek.
 
A wszystkim, którzy tu zajrzą, serdecznie i cieplutko życzę wszystkiego naj ... w nowym roku.
 
to_nie_ja : :