Komentarze: 0
"Nie proszę o więcej,
niż możesz mi dać,
czy jeszcze kiedyś powtórzy się,
co zdarzyło się nam ..."
Te słowa usłyszałam wczoraj w TV i przypomniały mi one czasy, kiedy płakałam słuchając tej piosenki. Na szczęście tego typu sytuacje są już daleko poza mną. Już żadne wspomnienia nie wywołują moich łez. Ale powspominać lubię, bo niby, czemu nie? Zupełnie niedawno, bo zaledwie kilka dni temu, niechcący odnalazł mi się pewnien list ... jak zwykle przy takiej okazji przeczytałam go, na spokojnie już i bez łez. Ale zanim schowałam go w nowym miejscu, odcięłam z koperty adres nadawcy i włożyłam do portfela. Tak na wszelki wypadek, żeby zawsze mieć go przy sobie. Teraz już nie zdarzy się, że jadąc w tamte strony zapomnę adresu. Owszem, wiem, że jest to śmieszne i głupie, ale i tak odwiedzę kiedyś pewne miasto, tak po prostu, żeby je zobaczyć, pochodzić jego ulicami, pooddychać jego powietrzem i odnaleźć pewien dom i pewne mieszkanie w nim. Wejść po schodach i ... może nawet zadzwonić do drzwi i ... zobaczyć, czy ktoś mi otworzy. Bo bardzo często śni mi się taka właśnie sytuacja ... jestem już pod drzwiami, serce wali mi, jak młotem, dzwonię i ... nic, nikt nie otwiera ... a ja słyszę, że wewnątrz ktoś podchodzi do drzwi, wygląda przez judasza i odchodzi ... i dziwne, ale wcale nie boli mnie ta sytuacja, ani śladu łezki w oku.
Ciągle jeszcze nie mam pomysłu na ferie. Dzieci chcą jechać do Gdańska albo pozostać tu. A mnie męczy konieczność rozstania z Ukochanym. Jednak wiem, że te 2 tygodnie muszę spędzić poza Warszawą. Nabiorę trochę sił do mieszkania tam jeszcze przez 4 miesiące. Nie wiem, skąd się to wzięło, że odwykłam, bo ilekroć wpadałam tam, jak po ogień, to nie chciałam wracać tutaj. A teraz męczy mnie ten warszawski hałas, śmieszą Warszawiacy z ich manią wywyższania się ponad resztę kraju i traktowania wszystkich innych w kategorii prowincji i nie mogę przyzwyczaić się do tych odległości ... a raczej konieczności przemieszczania się jakimś środkiem transportu. Najbardziej lubię chodzić, więc najczęściej po prostu idę, co więcej, nigdy odległości nie odczuwam, jako daleko, więc idę nawet, jak jest bardzo daleko. Problem tylko w tym, że w ten sposób tracę zbyt wiele czasu. A co za tym idzie powstaje paradoxalna sytuacja ... im mniej dzieje się wokół mnie, tym mniej mam czasu. Wniosek nasuwa się jeden ... dla odmiany pojeździć w te ferie i na co dzień polubić jeżdżenie. I dlatego, jak na razie, będziemy przez tydzień jeździć na łyżwach. Oj, przydałaby się tu pewna emotka do wklejenia. Za tydzień bawimy się u Kamili na urodzinach a potem na tydzień wyjeżdżamy ... nie wiadomo jeszcze, gdzie.
Ufff ... i tak wygląda moja notka, jak piszę, żeby pisać a nie z potrzeby pisania.