Archiwum lipiec 2006


lip 31 2006 sex sexem a życie toczy się dalej
Komentarze: 1
Jestem dziś okropnie umęczona, ale zarazem bardzo szczęśliwa. Z samego rana zadzwonił Piotrek przypomnieć się, że jutro przyjeżdżają do nas całą rodzinką na tygodniowy urlop. W tych wszystkich zawirowaniach zupełnie straciłam rachubę czasu i nie skojarzyłam, że to już jutro. Zwinęłam więc robaczki i poszliśmy do mojego mieszkanka posprzątać po studentach. Więcej nabrudzić i nabałaganić to potrafi tylko mój Mężczyzna. Napracowaliśmy się w trójkę zdrowo przez 6 godzin, ale już wszystko jest na błysk. Wieczorkiem zadzwoniła Jola z potwierdzeniem, że już spakowali się i jutro przyjadą do nas w porze obiadowej. Tak składa się, że Jola i Piotrek są jedynymi z moich przyjaciół, których Marek lubi. Zapowiada się więc mile i wesoło spędzony czas w perspektywie.
 
marilynka w swoim komentarzu do poprzedniej notki wysunęła dość ciekawą teorię na temat nudy, co sprawiło, że spodobała mi się od pierwszego wejrzenia
 
BanShee i m_s_l to typowo bratnie dusze dla mnie
 
calaja
to nie obsesja, ja po prostu bardzo lubię ryż i to nie tylko dlatego, że jest smaczniejszy od ziemniaków, ale również dlatego, że łatwiej z nim utrzymać linię.
A gdyby ktoś kazał mi zostać samej w domciu przez tydzień, to ozłociłabym go z wdzięczności. W sumie, to i miesiąc byłoby mało, żeby zrobić to wszystko, co mam do zrobienia. I nie mówię tu o sprzątaniu, kórego nie lubię ani o oglądaniu seriali, których z zasady nie oglądam. Mam już kilkanaście nowych książek, których nie mam kiedy przeczytać. Poza tym stos kolorowych czasopism, na których chociażby przejrzenie nigdy nie mam czasu. Jest ich mnóstwo, bo kupuję wszystkie, do których załączone jest coś na płytach CD. Zapełniam już drugi album płytami CD, których nie miałam czasu obejrzeć czy posłuchać. W kolejce czeka też kilkanaście osób poznanych w Kanadzie i kilkadziesiąt poznanych w USA, do których nie mam czasu odezwać się pomimo, że obiecałam co najmniej maila każdej z nich. W moim brulionie mam kilkaset linków do stron, które powinnam już dawno obejrzeć. Warto byłoby też odświeżyć dyskusje przynajmniej na dwóch ulubionych przeze mnie forach dyskusyjnych. A co najważniejsze ... spróbowałabym po raz enty rozpocząć naukę języka angielskiego, do nauki którego mam już kilkanaście różnych kursów komputerowych. Wypadałoby też zajrzeć przynajmniej do książek z teologii katolickiej i resocjalizacji, bo kończy mi się dziekanka i nadchodzi czas opowiedzenia się ostatecznego, czy wracam na uczelnie, czy też bumeluję dalej. Nie wspomnę już dłużej o decyzjach i różnych takich, które powinnam głębiej przemyśleć, bo - niestety - coraz częściej podejmuję decyzje z marszu. To jak myślisz, na ile należałoby mnie zamknąć samą w domciu, żebym zaczęła się nudzić?
 
her-soul
nieuważnie czytałaś albo nie zwróciłaś uwagi na słowa "Jest więc możliwe, że po prostu mylę pojęcia", bo faktycznie nie jestem pewna, czy wiem, co oznacza słowo nuda. Napisałam też "Nuda, to wg mnie brak zainteresowania", ale czy w potocznym znaczeniu tak jest, to nie wiem. Na temat nudy myślę dość często, bo dość często z różnych ust słyszę słowa "nuda, nie ma co robić" i przyznam, że mało co wprawia mnie w większe zdziwienie. A to dlatego, że ja zawsze mam co robić, tylko czasu jakoś mi brakuje na zrobienie wszystkiego, co powinnam zrobić. Skąd różni tacy biorą czas na nudę?
 
to_nie_ja : :
lip 30 2006 sex a miłość
Komentarze: 5
Mateut swoim komentem do poprzedniej notki znów mnie zainspirował do poważnych przemyśleń. A oto ich rezultat ... niestety, diametralnie różny od tego, który przedstawił mateut. Czyli ... moglibyśmy coś razem pokombinować.
 
Zacznę od tego, o czym i tak każdy czytelnik mojego bloga wie, że zupełnie obce jest mi pojęcie nudy. Po prostu nigdy jeszcze nie nudziłam się, nigdy też nic ani nikt mnie nie znudził, więc nie wiem, jak to jest. Jest więc możliwe, że po prostu mylę pojęcia.
 
Miłość bez sexu ... przecież spełnieniem miłości jest sex właśnie. Każdy pożąda obiektu swojej miłości. A jeżeli nie może zaspokoić swojego pożądania, to co czuje? I jak długo będzie kochał? No chyba, że jest interesowny i kocha za coś.
 
Nuda, to wg mnie brak zainteresowania. Nic go nie interesuje, więc nudzi się. Albo nudzi się, bo nic go nie interesuje. A jeżeli nudzi się sam ze sobą, to znaczy, że jest nudny, skoro nie potrafi sam siebie zainteresować sobą. Szuka więc kogoś, kto sprawi, że nie będzie nudził się.
 
Moją ulubioną potrawą jest ryż.
Jeżeli ryż stanie się metaforą mojej miłości, to mogę go urozmaicić tylko na kilka sposobów, bo jest tylko kilka odmian ryżu, np.: ryż biały czyli chiński, ryż długoziarnisty czyli amerykański i ryż ciemny, co faktycznie sprawi, że po jakimś czasie stracę do niego chęć.
Natomiast, jeżeli ryż stanie się metaforą sexu, to mogę urozmaicić go na niezliczoną ilość sposobów, np.: na śniadanie ryż gotowany na mleku, ryż z truskawkami, ryż z cynamonem, ryż ze słodkim sosem, ryż ze śmietaną a zmieniając rodzaj owoców i sosy uzyskam kilkadziesiąt nowych odmian tej potrawy. Na obiad z kolei do ryżu dodam mięso wieprzowe, wołowe lub cielęce, które z kolei mogę przyrządzić na kilkanaście sposobów i dodając do ryżu uzyskać kilkadziesiąt drugich dań. A zupy, to wiadomo, do każdej zamiast ziemniaków czy makaronu można dodać ryż. Z kolei na kolację ryż wzbogacę w warzywa, których jest kilkanaście rodzajów, co również pozwoli mi na uzyskanie kilkudziesięciu różnych potraw. I nie są to wydumane przykłady. Ja tak odżywiałam się codziennie, zanim zamieszkał ze mną Marek.
Podobnie z sexem.
Kilkanaście pozycji, kilkanaście sposobów, kilkanaście miejsc, w których można to robić, razem daje kilkadziesiąt możliwości do uniknięcia nudy.
A jak jest to sex bez miłości, to dodatkowymi urozmaiceniami będzie jeszcze kilkadziesiąt perwersji niemożliwych do przyjęcia w wypadku miłości między partnerami. Typowymi przykładami może tu być sex grupowy w różnych odmianach i układach. Kiedy nie ma miłości między partnerami, wszystko opiera się na wspólnych ustaleniach.
 
A miłość bez sexu ... czy to nie będzie wtedy miłość platoniczna jakby? Która właściwie nie ma żadnych rodzajów? Więc jak ją urozmaicić?
 
 
BanShee też nie nudzi sex bez miłości. I słusznie. Chociaż tak prawdę mówiąc, to nie wiem, czy byłabym zdolna do sexu bez żadnego cieplejszego uczucia.
 
padaPada
nie sądzę, żebym miała raka, bo lekarka określiła mój stan, jako nieżyt. Zuzka bardzo lubi pleść, co jej ślina na język przyniesie i po prostu nie wiem, czemu wymyśliła sobie tego raka. Może dlatego, że jej mama zmarła na raka.
 
m_s_l
weszłam na ten blog i poczytałam go dłużej. To, co mogę powiedzieć ... to nie jest odrobina perwersji. Wg mnie, to do mnie nie pasuje zupełnie pomimo, że mam naturę niewolnicy. Ale nie takiej niewolnicy. Do tej pory BDSM znam tylko z filmików, opowiadań i rozmów. I wcale nie mam ochoty poznawać go bliżej, bo zasady, jakimi kieruje się nie pasują do wolnego związku, w jakim ja żyję. Może, gdybym zakochała się w kimś, kto po dłuższym dopiero czasie ujawniłby swoje takie zainteresowania ... ale musiałabym naprawdę kochać go na śmierć, żeby na to przystać. Pomimo zapewnień, że BDSM nie czyni krzywdy i celem jest dobro niewolnicy i jej bezpieczeństwo.  Ale i tak serdecznie dziękuję Ci za ten link, bo poczytałam to wszystko z zaciekawieniem i zastanawiam się nad napisaniem notki o perwersji w sexie.
 
to_nie_ja : :
lip 29 2006 nudny sex?
Komentarze: 7
W nocy słuchałam nagranej już kiedyś piosenki Maanamu, w której uwagę moją przyciągnęły słowa ...
 
... nie można żyć pod jednym dachem
w tym samym łóżku bez miłości ...
 
po każdej zimie przychodzi wiosna
nawet, gdy bardzo jest spóźniona
 
Przekładając to na moją sytuację, nie może być tak, jak jest i wcześniej czy później, to po Marku przyjdzie ten, w którym zakocham się. Tylko wcale nie wiem, czy tego chcę. Ze wszystkich mężczyzn, których znam, tylko dwóch żyje w przekonaniu, że sex nie może znudzić się, bo nie może znudzić się coś, co jest przyjemne. Z pierwszym wprawdzie mi nie wyszło, ale z drugim wychodzi i to nawet całkiem dobrze. Na jednym z blogów przeczytałam ostatnio, że jego autorka widziała, jak pewna parka, w morzu pełnym ludzi, poczynała sobie całkiem odważnie w tym zakresie. Wynika z tego, że oboje należą też do ludzi, którym sex nie znudzi się nigdy. Pisałam już kiedyś, że sex z odrobiną perwersji jest w sferze moich zainteresowań. W tym wypadku na pewno jest to troszkę wiecej, niż odrobina, ale - przyznam uczciwie - czytając o tym poczułam coś więcej, niż podniecenie. I to na tyle, że przesłuchałam na ten temat mojego Marka, który bardzo wyraźnie zainteresował się taką możliwością. I w związku z tym ciekawa jestem, czy odważyłabym się również zapytać o to kogoś, kto byłby moim Ukochanym? Czy też obawa, że pomyśli o mnie źle i porzuci mnie np. nie pozwoliłaby mi na żadne rozmowy na drastyczne tematy? Oto jest pytanie!
 
A z prozy dnia codziennego, to rozpoczęłam dziś kurację ohydnym aerozolem, który wtryskuje się do gardła biorąc jednocześnie głeboki wdech i wtedy na moment traci się kontakt ze światem zewnętrznym. Po odzyskaniu go zabieg powtarza się jeszcze 3 razy. W ogólnym zarysie brzmi to tak ... 4 razy dziennie po 4 wdechy, co 4 godziny.
 
Zuzka była tak uprzejma i poinformowała swoje koleżanki, że mam raka. Nie zareagowałam, bo nie wiedziałam, jak. Prawdę mówiąc, to sama już boję się, ale i tak do mojego lekarza pójdę dopiero po sprawie w sądzie.
 
to_nie_ja : :
lip 28 2006 bezludna wyspa
Komentarze: 3
Oglądałam właśnie nagrany już kiedyś program o Szkocji i uwagę moją przyciągnął fakt, że w skład terytorium tego kraju wchodzi archipelag o nazwie "Hebrydy", liczący 800 wysp, w tym tylko 140 zasiedlonych. Reszta, to wyspy bezludne. Aż roześmiałam się, bo ilekroć do facetów wyrażałam swoje marzenie zamieszkania z Ukochanym na bezludnej wyspie, tylekroć słyszałam, że takich już nie ma. Znaczy bezludnych wysp. Sorki, raz zdarzyło się, że jeden taki wyruszył na poszukiwania, ale zamiast bezludnej wyspy znalazł Ukochaną, która nie ma takich wariackich marzeń.
A piszę o tym, bo - niestety - znów odżywa we mnie moje najstarsze marzenie zamieszkania z kimś na bezludnej wyspie. Tak, zostało ono zmodyfikowane i miejsce Ukochanego zajął po prostu mężczyzna. Tak to już jest, że z wiekiem maleją potrzeby. Jako nastolatka marzyłam o Ukochanym. Potem, do ukończenia 21 lat,  o Księciu. Teraz, na niecałe 3 miesiące do ukończenia 22 lat, o mężczyźnie. Ciekawe, kiedy powiem, taki siaki, byle był ... i byle mnie chciał.
 
Jarek ...
Tak przy okazji, ale zupełnie bez nawiązania do tego, co napisałam powyżej, wyjaśniam, że najstarszy chłopak wraca do domciu prawidłowo, jednak już po raz enty próbuje awanturą wymusić na mnie zgodę na dłuższe przebywanie poza domem. Twierdzi po prostu, że jestem zacofana każąc wracać mu, jak zapalą się lampy uliczne, bo wszyscy jego koledzy w wakacje mogą być tak długo poza domem, jak chcą. Za każdym razem słyszy to samo, że nie interesują mnie jego koledzy i ich rodzice, którym obojętne jest bezpieczeństwo własnych dzieci, a skoro wybrał mnie na swoją opiekunkę, to musi podporządkować się mnie do czasu, aż znajdzie sobie innych opiekunów. I współczuję każdemu, kto za to chciałby bić mnie i mojego mężczyznę, który nie jest moim mężem i nigdy nie będzie. A najstarszy chłopak nie jest naszym synem. I nie szanuje nas, bo go nie bijemy. Jest z rodziny, gdzie wyznacznikiem szacunku jest siła. W jego rozumieniu, kto nie bije, jest słaby.
 
calaja ...
Dostał dziesiątaka i wrócił wystrzyżony na zero. Aż przykro patrzeć.
 
to_nie_ja : :
lip 27 2006 SAJGON!
Komentarze: 2
Rety, niech to wreszcie skończy się, bo chwilami już sił mi brak. Tak, jak wczoraj. Najstarszy chłopak po wieczornej kąpieli zapragnął porządzić i stłukł Zuzce szklankę do zimnych napojów. Ot tak po prostu, bo chciał. W rezultacie nawet nie chciało się mi pisać notki.
 
A dziś z samego rana zawitała do nas kuratorka dzieci z pytaniem, czy nie zechcemy wycofać się z naszej decyzji oddania całej trójki dzieci z powrotem do domu dziecka. Marek nie wytrzymał i trochę mało uprzejmie przypomniał jej, że nie chcemy oddać całej trójki a jedynie najstarszego chłopaka, który faktycznie - tak, jak obiecywał - wrócił ze szpitala gorszy, niż był. Nastąpiła dość nieprzyjemna wymiana zdań, z której wyszliśmy obronną ręką, bo ja oczywiście natychmiast stanęłam po stronie Marka. W rezultacie mamy już chyba bardzo dokładnie przechlapane u kuratorki i raczej nie mamy co nawet marzyć o tym, że robaczki pozostaną u nas. Z rozpaczy zabrałam robaczki i pojechałam z nimi nad wodę. Marek pozostał z najstarszym chłopakiem w domciu. Wróciliśmy po sześciu godzinach zrelaksowani całkowicie, czego nie można powiedzieć o obydwu Markach.
 
Zuzka jeszcze wczoraj odpisała i wysłała list Shadiemu, ale tym razem nie dała mi już go do przeczytania ani sama mi go nie czytała, jak poprzedni. Marek pokpiwa sobie, że pewnie oświadczyła mu się i dlatego trzyma to w tajemnicy. A ja wyobrażam sobie te jej oświadczyny. W jej wykonaniu wyglądałyby one tak ...
- Shadi, masz się ze mna ożenić!
- Czemu?
- Bo ja chcę!
 
to_nie_ja : :