Archiwum 30 lipca 2006


lip 30 2006 sex a miłość
Komentarze: 5
Mateut swoim komentem do poprzedniej notki znów mnie zainspirował do poważnych przemyśleń. A oto ich rezultat ... niestety, diametralnie różny od tego, który przedstawił mateut. Czyli ... moglibyśmy coś razem pokombinować.
 
Zacznę od tego, o czym i tak każdy czytelnik mojego bloga wie, że zupełnie obce jest mi pojęcie nudy. Po prostu nigdy jeszcze nie nudziłam się, nigdy też nic ani nikt mnie nie znudził, więc nie wiem, jak to jest. Jest więc możliwe, że po prostu mylę pojęcia.
 
Miłość bez sexu ... przecież spełnieniem miłości jest sex właśnie. Każdy pożąda obiektu swojej miłości. A jeżeli nie może zaspokoić swojego pożądania, to co czuje? I jak długo będzie kochał? No chyba, że jest interesowny i kocha za coś.
 
Nuda, to wg mnie brak zainteresowania. Nic go nie interesuje, więc nudzi się. Albo nudzi się, bo nic go nie interesuje. A jeżeli nudzi się sam ze sobą, to znaczy, że jest nudny, skoro nie potrafi sam siebie zainteresować sobą. Szuka więc kogoś, kto sprawi, że nie będzie nudził się.
 
Moją ulubioną potrawą jest ryż.
Jeżeli ryż stanie się metaforą mojej miłości, to mogę go urozmaicić tylko na kilka sposobów, bo jest tylko kilka odmian ryżu, np.: ryż biały czyli chiński, ryż długoziarnisty czyli amerykański i ryż ciemny, co faktycznie sprawi, że po jakimś czasie stracę do niego chęć.
Natomiast, jeżeli ryż stanie się metaforą sexu, to mogę urozmaicić go na niezliczoną ilość sposobów, np.: na śniadanie ryż gotowany na mleku, ryż z truskawkami, ryż z cynamonem, ryż ze słodkim sosem, ryż ze śmietaną a zmieniając rodzaj owoców i sosy uzyskam kilkadziesiąt nowych odmian tej potrawy. Na obiad z kolei do ryżu dodam mięso wieprzowe, wołowe lub cielęce, które z kolei mogę przyrządzić na kilkanaście sposobów i dodając do ryżu uzyskać kilkadziesiąt drugich dań. A zupy, to wiadomo, do każdej zamiast ziemniaków czy makaronu można dodać ryż. Z kolei na kolację ryż wzbogacę w warzywa, których jest kilkanaście rodzajów, co również pozwoli mi na uzyskanie kilkudziesięciu różnych potraw. I nie są to wydumane przykłady. Ja tak odżywiałam się codziennie, zanim zamieszkał ze mną Marek.
Podobnie z sexem.
Kilkanaście pozycji, kilkanaście sposobów, kilkanaście miejsc, w których można to robić, razem daje kilkadziesiąt możliwości do uniknięcia nudy.
A jak jest to sex bez miłości, to dodatkowymi urozmaiceniami będzie jeszcze kilkadziesiąt perwersji niemożliwych do przyjęcia w wypadku miłości między partnerami. Typowymi przykładami może tu być sex grupowy w różnych odmianach i układach. Kiedy nie ma miłości między partnerami, wszystko opiera się na wspólnych ustaleniach.
 
A miłość bez sexu ... czy to nie będzie wtedy miłość platoniczna jakby? Która właściwie nie ma żadnych rodzajów? Więc jak ją urozmaicić?
 
 
BanShee też nie nudzi sex bez miłości. I słusznie. Chociaż tak prawdę mówiąc, to nie wiem, czy byłabym zdolna do sexu bez żadnego cieplejszego uczucia.
 
padaPada
nie sądzę, żebym miała raka, bo lekarka określiła mój stan, jako nieżyt. Zuzka bardzo lubi pleść, co jej ślina na język przyniesie i po prostu nie wiem, czemu wymyśliła sobie tego raka. Może dlatego, że jej mama zmarła na raka.
 
m_s_l
weszłam na ten blog i poczytałam go dłużej. To, co mogę powiedzieć ... to nie jest odrobina perwersji. Wg mnie, to do mnie nie pasuje zupełnie pomimo, że mam naturę niewolnicy. Ale nie takiej niewolnicy. Do tej pory BDSM znam tylko z filmików, opowiadań i rozmów. I wcale nie mam ochoty poznawać go bliżej, bo zasady, jakimi kieruje się nie pasują do wolnego związku, w jakim ja żyję. Może, gdybym zakochała się w kimś, kto po dłuższym dopiero czasie ujawniłby swoje takie zainteresowania ... ale musiałabym naprawdę kochać go na śmierć, żeby na to przystać. Pomimo zapewnień, że BDSM nie czyni krzywdy i celem jest dobro niewolnicy i jej bezpieczeństwo.  Ale i tak serdecznie dziękuję Ci za ten link, bo poczytałam to wszystko z zaciekawieniem i zastanawiam się nad napisaniem notki o perwersji w sexie.
 
to_nie_ja : :