Archiwum 08 lipca 2006


lip 08 2006 uuufff ...
Komentarze: 4
Jakimś cudem, ale wróciliśmy. Okropnie podróżuje się w taki upał. Do Gdańska podróż mieliśmy superancką, bo akurat pochłodniało na jeden dzień i to dzień naszej podróży. Niestety, pogoda zemściła się na nas w drodze powrotnej. Co trochę, to musieliśmy kupować coś z lodówki do picia a nawet polewać się tą lodowatą wodą.
 
Na szczęście upały mieliśmy przez cały czas naszego pobytu nad morzem na Stogach w Gdańsku. Dzieciaki wprost szalały w wodzie. Marek osobiście wszedł do wody tylko raz. Ja nie zaryzykowałam. Wiem, że to morze i trudno wymagać wody czystej, jak w dobrym basenie, niemniej jednak brudna woda plus masa wodorostów, na dodatek ryby pływające do góry brzuchami delikatnie mówiąc i coś piekącego, jak się na to trafi, a trafia się dość często, wszystko to razem sprawia, że sam widok i opowieści kąpiących się wystarczą. Na dodatek do fanek pływania nie należę. Owszem, jak ktoś wrzuci mnie do wody, to nie utonę, ale pływam tak bardziej w miejscu, niż na wyścigi. Tak więc nad morzem pooddychałam sobie powietrzem bogatym w jod podobno, niemniej jednak widocznych rezultatów, jak na razie nie widać i nie słychać. Co gorsza, to wydaje się, że szepczę ciszej, niż przed wyjazdem. A upały sprawiły, że ciśnienie krwi skoczyło mi dość zdecydowanie i mimo podwójnej dawki leków trzymało się cały czas na niebezpiecznej wysokości. Nie bez winy były tu też tramwaje, których odgłos w porze nocnej sprawiał, że nie mogłam zasnąć do momentu, aż przestały jeździć i budził mnie zbyt wcześnie rano ich odgłos. Podobny problem mam zawsze wszędzie, gdzie są tramwaje, niestety, dlatego najchętniej mieszkam w Zielonej Górze, gdzie ich nigdy nie było i mam nadzieję, nigdy nie będzie. Jednak pomimo tego wszystkiego z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że odpoczęłam znakomicie a dzieciaki w ogóle nie chciały wracać do domciu.
 
Kończę już i idę spać, bo jestem bardzo zmęczona ale jutro napiszę o innych atrakcjach naszego pobytu nad morzem.
A gdyby ktoś wybierał się na gdańskie Stogi, to na początkowym przystanku tramwajowym może podziwiać moją twórczość, bo zostawiłam tam ślad mojego pobytu. Na samym początku ławki na drewnianej listwie siedziska i obok na metalowej podpórce dachu napisałam to_nie_ja czerwonym wodoodpornym markerem małymi ale koślawymi literkami, bo była już noc.
to_nie_ja : :