Komentarze: 2
Nareszcie, bo już przywykłam, że wszystko tu piszę i jak zabraknie blogów, to czegoś brakuje.
W piątek 14. bm. byliśmy na Policji. Nie powiem, że poczułam się lepiej, bo nie poczułam się lepiej, a nawet jakby wprost przeciwnie. W podjęciu decyzji pomogła oczywiście uwaga sędziego, że jak tego nie zrobię, to odda całą trójkę z powrotem do domu dziecka i tam najstarszy chłopak będzie nadal bił młodsze rodzeństwo.
Wczoraj, czyli 17. bm., miałam dzień pełen wrażeń.
Najpierw poszłam do fotografa i okazało się, że ani jedno zdjęcie z Gdańska nie wyszło, odebrałam czarną kliszę, za którą zapłaciłam 5,40 złociszy.
Następnie u alergologa okazało się, że wcale nie jestem na nic uczulona. Zalecił wizytę u laryngologa. Tyle tylko, że leczenie rozpoczęłam rok temu od internisty, drugi z kolei był właśnie laryngolog, potem pulmonolog, następnie gastroenterolog i teraz alergolog. Nikt nic nie pomógł. Teraz, jak wrócę do laryngologa, to kółko zamknie się. Na koniec pewnie usłyszę, że mam raka i za późno już na leczenie. I reprymendę, że nie zgłosiłam się wcześniej. Masakra! Ale na wszelki wypadek zarejestrowałam się do laryngologa na czwartek.
Potem poszłam do Poradni Psychologiczno Pedagogicznej i uzgodniłam badanie pedagogiczne najstarszego chłopaka też na czwartek.
Ostatni zaliczyłam Urząd Skarbowy, gdzie oddałam rozliczenie mojego Mężczyzny.
Miałam jeszcze w planie Erę, ale dałam sobie spokój.
A po powrocie do domciu okazało się, że czeka na mnie wezwanie na sierpień na rozprawę sądową w sprawie odebrania mi dzieciaczków. I tak prawdę mówiąc, to nie wiem, śmiać się czy płakać. Znów będę wolna.
Moje intymne przemyślenia:
już ...
nie wspominam
nie płaczę
nie pragnę
nie pamiętam
nie tęsknię
więc ...
czemu żal
dławi mnie w gardle
i serce me ściska?