Komentarze: 1
Wzięłam się za kolejne sprzątanie. Robię czystkę przed piątkowym wyjazdem. Nie wiem czemu ale w Warszawie żyje mi się jednak lepiej, bo przez wyjazdem nie muszę nic po sobie sprzątać ani czyścić. Przed zainstalowaniem się tam na stałe pozostała mi już tutaj tylko jedna sprawa do zakończenia. Aniołeczki. Trzy miesiące, w czasie których sąd zobowiązał się sprawę zakończyć, minęły 25. listopada 2006 r. Na dodatek nie wiem nawet, czy czas działa na moją szkodę czy wprost przeciwnie. Jedno jest pewne, że życie w takim zawieszeniu jest okropne. Chce się wyć i to dosłownie. Wieczorkiem przyjeżdża Arek ze Szkocji na tydzień, to zostawię mu mieszkanko i niech on się potem martwi, co dalej zrobić z tym fantem. Na czwartek zaplanowałam wizytę w zakładzie fryzjerskim. Chcę pokazać się mojemu nowemu mężczyźnie odmieniona chociaż fryzurką. On, w przeciwieństwie do Marka, cieszy się, kiedy coś w sobie zmieniam. Rozumie, że mi na nim zależy i chcę mu się podobać. A najmilsze w tym wszystkim jest to, że stroną finansową zupełnie nie interesuje się, bo ma ten sam, co ja zwyczaj, że kupuje nie pytając o cenę. Nie wiem, co okaże się dalej, ale na razie jest ideałem w każdym calu. I dlatego, po pierwszej euforii, mam jednak w stosunku do niego wyrzuty sumienia ...