Komentarze: 0
Jestem w rozterce ... niby dostałam tu z powrotem pracę, ale ...
- z niższym wynagrodzeniem, niż w Warszawce
- będę z dala od Ukochanego i dzieci
- nawet, jak w każdy piątek pojadę do nich, to i tak Ukochanego prawie nigdy nie ma w domciu w niedzielę.
Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko na razie obijać się bez pracy. Może zacznę znów uczyć się angielskiego? Ot tak, dla zabicia czasu ...
no i zapomnienia. Myślałam, że już mam serce wolne, ale okazuje się, że tak nie do końca. Pozostało w nim wspomnienie ... wspomnienia raczej. Qrcze, już chyba nigdy nie uwolnię się od nich. Zawsze coś mi przypomina o tym, o którym chciałabym zapomnieć. I dziwne, ale bardzo lubię te wspomnienia. Zamiast starać się ich pozbyć, ja je pielęgnuję, przywołuję w myśli słowa i obrazy ... i napawam się nimi. To i tak postęp, bo kiedyś w takich momentach płakałam. Potem płacz zamienił się w milczące łzy, takie niechciane łzy. A kiedy i one zniknęły ... no i znów zaczynam rozpamiętywać, pieścić, pielęgnować ...